17.12.2017

Meir Shalev ''Dwie niedźwiedzice''- recenzja

 Na kartach powieści autorstwa Meir Shaleva pt. „Dwie niedźwiedzice”poznajemy opowieść  Ruty Tawori, mieszkanki izraelskiego moszawu (to spółdzielnia rolnicza, były one tworzone przez napływających masowo na tereny Palestyny syjonistów w początkach XX wieku), kierowaną do Wardy Canetti – badaczki piszącej pracę o kwestiach genderowych w moszawach Barona Rothschilda. 

U progu XXI wieku Ruta snuje opowieść o czterech i pół pokoleniach rodziny Tawori,której głównymi bohaterami są jednak dwaj mężczyźni  – dziadek Ruty, Ze’ew i mąż, Ejtan . Klamrą fabularną zaś dwa akty zemsty, poza nimi pojawiają się liczne retrospekcje, które budują szerokie tło całej historii.
 W 1930 roku trzech rolników popełniło tu samobójstwo, ale w przeciwieństwie do informacji zapisanych w kronikach naszej rady i wniosków wysnutych przez brytyjskiego policjanta, ludzie w moszawie wiedzieli, że tylko dwóch samobójców targnęło się na swoje życie – trzeci został zamordowany.
Mordercą był Ze’ew Tawori, zamordowanym zaś jego najlepszy przyjaciel, syn rabina, Nachum Natan.
 Cały moszaw doskonale wiedział, kto zamordował Nachuma, wszyscy wiedzieli też dlaczego. To zemsta za to, że odważył się sięgnąć po cudzą własność, żonę Ze’ewa, noszącą na domiar złego pod sercem córkę kochanka. Całe wydarzenie uznano za samobójstwo, opierając się na zeznaniach bezpośrednich świadków, zresztą jak powiedział Ze’ew: „zrobić mi to, co on zrobił, czyż to nie jest samobójstwo?”.
 

To, jak straszna w rzeczywistości była zemsta i święty gniew Ze’ewa Taworiego, odkrywane jest zresztą w ciągu całej opowieści, czytelnik sam zaczyna się domyślać jej ostatniego aktu, jego potworność przekracza jednak granice ludzkiej wyobraźni.

Siedemdziesiąt lat później Ruta (imię otrzymała po niewiernej babce), wychowawczyni jedenastej klasy i nauczycielka Biblii hebrajskiej w liceum, przywołuje tamte straszne wydarzenia.
Jednakże na życie jej i męża miało wpływ zupełnie inne wydarzenie -  tragiczna śmierć synka Netty, który zmarł po ukąszeniu przez węża, podczas wyprawy z tatą. Śmierć sześcioletniego zaledwie dziecka zamienia jej złotoskórego męża w kogoś zupełnie innego, a Ruta podkreśla tę różnicę opowiadając o drastycznej zmianie męża, przeobrażając go w innego człowieka, niż był nim przed tragedią, która spotkała całą rodzinę.

 Można nawet powiedzieć, że Ejtan umarł na pustyni razem z synkiem, przez dwanaście lat od tej chwili zdolny był jedynie do wykonywania ciężkiej fizycznej pracy, zleconej przez dziadka Ze’ewa. Wszystko zmienia jednak kolejna śmierć w rodzinie, która wymaga dokonania następnej zemsty. Historia zatoczy koło, sprawiedliwości stanie się zadość. Biblijny nakaz „oko za oko, ząb za ząb” zostanie zrealizowany, dopełniając dzieje rodziny Tawori…

„Dwie niedźwiedzice” to powieść, która wstrząsnęła mną jako  czytelnikiem do głębi.
Autor wykorzystał w niej wiele osobistych doświadczeń – sam pochodzi z rolniczej osady, wychował się w rodzinie, w której literatura, umiejętność opowiadania, uwielbienie dla słowa było chlebem powszednim. Co więcej, sama historia oparta jest o autentyczne wydarzenia, co tylko dodaje jej dramatyzmu.
Ponieważ Ruta Tawori jest nauczycielką,jest to doskonały pretekst do rozważań o języku, znaczeniu słów i ich naturze, w to wszystko wplecione są liczne odniesienia do hebrajskiej tradycji, kultury i religii (począwszy od tytułu, nawiązującego do starotestamentowej przypowieści).
Chociaż cała opowieść początkowo wydaje się chaotyczna, z czasem czytelnik uczy się narracji, doceniając jej unikatowe piękno.

Cała opowieść jest podzielona na dwa wątki – jeden to rozmowa Ruty z Wardą, toczona w dużej mierze w pierwszej osobie, oznaczona w tekście kolejnymi numerami, drugi zaś ma charakter opowiadań, wyróżnione są one osobnymi tytułami. To one odsłaniają przed czytelnikiem najmroczniejsze tajemnice. Nie dzieje się tak zresztą bez przyczyny. Ruta mówi: „mój dziadek nie lubił, jak się mówiło o pewnych sprawach i okresach, a ja jestem w tym do niego podobna. Nie wszystko powinno zostać odkryte”, a potem dodaje:
Piszę, bo są historie, które lepiej opisać, niż opowiedzieć, bo ich słowa zostawiają nieprzyjemny posmak w ustach. Zamiast być jak skorpiony lub stonogi na języku, lepiej niech pełzają po papierze i tam wypuszczają jad. Jest jeszcze jeden powód by pisać – przez długi czas nie miałam z kim rozmawiać.
Język opowieści Ruty, wzbogacony jest o piękne opisy izraelskiej przyrody, a rośliny i zwierzęta stają się symbolami. Bardzo ważną rolę w całej opowieści pełnią dwa drzewa - wielki karob w dolinie i morwa na podwórku.

 „Dwie niedźwiedzice” to powieść wielowymiarowa i wielowątkowa, którą można czytać i interpretować na różne sposoby.
Głównym tematem całej powieści jest zemsta, jej różne oblicza oraz wymiary. W rozumieniu autora wynika ona z wychowania, indywidualnych cech osobowości, kultywowanych tradycji oraz poczucia sprawiedliwości wobec drugiego człowieka.



Powieść prowokuje do zadawania trudnych pytań, dla których niejednokrotnie nie ma odpowiedzi.
 Książkę zdecydowanie polecam każdemu, ze względu na morał jaką niesie ze sobą powieść- Bardziej niż węży powinniśmy bać się ludzi.

Czy w tym stwierdzeniu kryje się prawda? O tym przekonajcie się Państwo sami, sięgając po książkę Meira Shaleva '' Dwie niedźwiedzice''. 

Za możliwość zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy

fot. Katarzyna Oberda


12.12.2017

Laetitia Colombani '' Warkocz''- recenzja

Na kartach powieści Laetitii Colombani poznajemy trzy kobiety- Smitę, Gulię i Sarę.  Każda z tych trzech kobiet walczy o lepsze jutro dla siebie i swoich bliskich.
Chociaż kobiety różnią się od siebie, łączy je hart ducha i duża determinacja.

Pierwsza z opisywanych w powieści kobiet to Smitha, pochodząca z indyjskiej wioski. Ponieważ kobieta jest dalitką, wykracza poza ramy społeczeństwa kastowego.

Ponieważ jest '' niedotykalna '' jak jej matka, wykonuje niewdzięczną pracę.  Hinduska za wszelką cenę chce zerwać ze stereotypowym sposobem myślenia i zapewnić swojej córce  Laetiti lepszą przyszłość niż ona sama mogła wymarzyć dla siebie.

Drugą jest najmłodsza spośród trzech kobiet, włoszka Gulia, która od najmłodszych lat pracuje w zakładzie perukarskim swojego ojca. Niestety nad rodzinnym biznesem zawisło widmo bankructwa, a ojciec dziewczyny doznał wypadku.

Świat młodej sycylijki wywraca się do góry nogami, a ona musi podjąć bardzo odpowiedzialne decyzje, które mogą zaważyć na dalszych losach całej rodziny.
Dużym zaskoczeniem, jest tu wprowadzenie przez autorkę, wątku romantycznego, który bardzo wiele zmienia w życiu dziewczyny.

Ostatnią z bohaterek powieści jest Sara mieszkająca w Kanadzie. Kobieta spełnia się zawodowo jako prawniczka i samotnie wychowuje trójkę dzieci. Bardzo wiele osiągnęła zawodowo, dzięki swojej ciężkiej pracy i poświęceniu.  Śmiertelna choroba z którą się boryka wywraca jej życie do góry nogami i sprawia, że kobieta zastanawia się nad jego sensem.

To właśnie choroba, diametralnie zmienia jej światopogląd i jednocześnie uczy, że w imię nieustannego wyścigu szczurów, wielu rzeczy trzeba się wyrzec.

Sara, jest typem tytana pracy, który odsuwa na dalszy plan swoje zdrowie i wybiera karierę, aby środowisko nie postrzegało ją jako najsłabszego ogniwa.

Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem. Czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie. Przyznam szczerze, że wciągnęła mnie na tyle, że pochłonęłam ją w ciągu jednego wieczoru.
Akcja powieści dzieje się szybko i bardzo konkretnie. Narracja książki, prowadzona jest w trzeciej osobie.

Książkę gorąco polecam każdemu, ponieważ jest to lektura, która skłania do refleksji nad dotychczasowym życiem. Pokazuje, że czasami może warto na chwilę się zatrzymać i przewartościować swoje życie, zwłaszcza w obliczu trudnych i dramatycznych sytuacji, takich jak choroba.


Autorka bez wątpienia pokazuje nam, jak wielki potencjał jest ukryty w kobiecie, która walczy o dobro swojej rodziny i samej siebie.

Za możliwość zrecenzowania książki, najmocniej dziękuję Wydawnictwu Literackiemu 

fot. Katarzyna Oberda







Sławomir Radomski '' Blaski i cienie życia schizofrenika '' - recenzja

Schizofrenia dla wielu z nas, kojarzy się z chorobą będącą tragedią w życiu osoby, która na nią cierpi.
Książka autorstwa Sławomira Radomskiego '' Blaski i cienie życia schizofrenika'' pokazuje, że wbrew pozorom, z tą chorobą da się normalnie funkcjonować.
Zdiagnozowanie choroby nie musi oznaczać bowiem wyroku na całe życie, a może jedynie skłonić do poszukiwania pomocy.

Ponieważ narracja w książce jest typowo pierwszoosobowa, można się łatwo domyślić, ze narratorem jest sam autor. Na kartach powieści poznajemy go jako chłopca, którego dzieciństwo i dorastanie nie były kolorowe.  Wychowywany w rodzinie komunistycznej, z niezdiagnozowaną chorobą, starał się walczyć o swoje życie.


Etap nauki szkolnej ze względu na liczne pobyty w szpitalach psychiatrycznych, nie był dla naszego bohatera łatwy. Po ukończeniu studiów, Sławomir decyduje się na zostanie nauczycielem języka angielskiego, którego uczył się na własną rękę.

Niestety, praca w grupach wieloosobowych, pogłębia jego chorobę.
Mężczyzna pomimo wszystko stara się zapanować nad swoim życiem, organizuje własną działalność gospodarczą, zaciąga kredyty i stara się je spłacić.


'' Blaski i cienie schizofrenika'' to powieść bardzo ładnie i realistycznie nakreślająca problematykę choroby psychicznej i tego, jak trudno jest osobie chorej psychicznie zmagać się z trudnościami dnia codziennego.

Książkę zdecydowanie polecam każdemu, kto chciałby poznać kulisy niepewnego życia w nawracającej psychozie.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novaeres

fot. Katarzyna Oberda




Daniel Sitek '' Kredencjał. Droga do wnętrza'' - recenzja

Książka autorstwa Daniel Sitka pt. „Kredencjał. Droga do wnętrza” to świetnie napisana powieść inspirowana szlakiem świętego Jakuba.  Na kartach powieści główny bohater, pielgrzymuje do Santiago de Compostela i doświadcza kryzysu młodego człowieka, szukającego własnego celu w życiu. W całą opowieść, autor bardzo pięknie wplata osobiste doświadczenia z pielgrzymki.

 Jednocześnie nie jest to też forma zwykłego pamiętnika, bo narrator wprost zwraca się do Czytelnika. Taki sposób mówienia nie zawsze wypada dobrze, jednak w tym przypadku brzmi wyjątkowo bezpretensjonalnie i szczerze. Narrator będący głównym bohaterem i naszym przewodnikiem w drodze do Santiago to młody chłopak, który dopiero co ukończył studia i właśnie miał bezmyślnie rzucić się w wir pierwszych doświadczeń zawodowych, jako że to naturalna kolej rzeczy, jednak… przedtem postanowił odnaleźć głębszy sens tego wszystkiego.
Najpierw się przygotowujesz, ale z czasem zaczynasz rozumieć, że przygotowania to nie wszystko. Okazuje się, że bez wiary na nic zda się Twoja ciężka praca. Bez wiary nie możesz mieć pewności siebie, która jest niezbędna. Cokolwiek więc robisz, bądź pewny siebie. W jaki sposób osiągasz ten stan, zależy tylko od Ciebie, ale musisz być przekonany, mieć pewność, zaufać sobie. Nieważne, czego chcesz dokonać. […] Podobno nawet w tańcu od kroków ważniejsza jest pewność, z jaką je stawiasz. Bez wiary we własne siły i zaufania sobie szanse na sukces masz więc niewielkie.” [s. 67-68]

Struktura książki jest podzielona na osiem części, której tytuły są imionami spotkanych na drodze pielgrzymowania osób, które stały się dla narratora ważne. 
W obrębie tych części, można wyszczególnić też inne mniejsze rozdziały, oznaczające odcinki przebytej trasy.

Nazwa powieści również jest nieprzypadkowa, bowiem ''Kredencjał'' oznacza określenie paszportu pielgrzyma dróg św. Jakuba, dzięki któremu można skorzystać z noclegu w schroniskach po drodze, a pod koniec pielgrzymki uzyskać certyfikat, potwierdzający jej ukończenie. 

Opis całej pielgrzymki jest niezwykle skrupulatny, a dodatkowo po wewnętrznej stronie okładki możemy odnaleźć rozrysowaną mapę trasy pielgrzymkowej naszego bohatera.
 Chłopak, którego poznajemy na pierwszych stronach powieści, mimo że jest zdeterminowany i pewien swej poważnej decyzji o podjęciu trudów wyprawy, to jednak wydaje się nieco roztargniony i bezradny. Już w pierwszych dniach gubi telefon, a nie potrafi się wyłączyć z codziennej rzeczywistości, przede wszystkim czuje silną potrzebę stałego kontaktu z dziewczyną, która została w Polsce. Wyrusza trochę w ciemno, nie rezerwuje noclegów, nie ma też wielkich funduszy, by wynająć w kryzysowej sytuacji pokój w droższym miejscu. A spać trzeba, i to codziennie gdzieś indziej. Trzeba też się w noclegowni dogadać, co może nastręczać trudności, gdy nie zna się języka… Ta droga rządzi się jednak własnymi prawami, tu, na trasie, świat wygląda zupełnie inaczej. Coś trzeba za sobą zostawić jak zrzuca się niepotrzebny balast. Znikąd pojawiają się jednak nowi ludzie, którzy bezinteresownie pomogą naszemu bohaterowi, niekiedy nakarmią, niekiedy załatwią łóżko do spania lub podzielą się własną historią, idąc ramię w ramię. Nagle okaże się, że walutą nie jest jedynie pieniądz, że można zaoferować pracę własnych rąk, towarzystwo czy w zamian za przysługę zanieść na barkach czyjąś intencję. Ta rzeczywistość jest zupełnie inna. Przypomina trochę stary świat, w którym ludzie nie pędzili na łeb, na szyję, gdzie oczy poniosą, tylko podążali wytrwale i systematycznie z widocznym celem u kresu drogi, zarówno w sensie dosłownym, jak i egzystencjalnym. Wszystko to sprawia, że nasz bohater zmienia się, dojrzewa, otwiera, nabiera siły innej niż siła mięśni.

Cieszę się, że ta książka znalazła się w moich rękach! Nie tuszuje przykrych, trudnych przeżyć, ale w całości jest niezwykle pozytywna. Fragmentami też o wiele skuteczniejsza niż niejeden podręcznik do motywacji! W połowie drogi Autor pisze, że na Camino każdy dzień jest inny. Opowieść doskonale oddaje tę prawdę. Nie tylko każdy dzień, ale każda z poznanych tu osób wraz ze swoją historią, każda rozmowa, choć punkt wyjścia zdaje się podobny, prowadzi do nowych obserwacji i wniosków. Lektura tej książki to wyprawa sama w sobie. Kolejna kartka jest jak zakręt, zza którego nie wiadomo, co się wyłoni. To, co mnie najbardziej porusza w rzeczywistości pielgrzymowania, to wielka wolność i motywacja podróżujących. 
Twarze spotkanych ludzi zmieniają się, towarzysze odchodzą i przychodzą na pewnych odcinkach drogi i tak po prostu jest – nikt nie ma żalu, gdy wspólna droga się rozgałęzia, pozostaje natomiast wdzięczność ze spotkania i wymiany kromki chleba, czasem całkiem porządnego obiadu, ale przede wszystkim całego arsenału niematerialnych skarbów.

Uważam, że '' Kredencjał'' jest pozycją, którą warto polecić każdemu, niezależnie od tego czy lubi podróże, czy nie- przede wszystkim ze względu na walor duchowy, jaki książka ze sobą niesie. 
Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novaeres.

fot. Katarzyna Oberda






Jacek Łopuszyński '' Szept wody'' - recenzja

Na kartach książki autorstwa Jacka Łopuszyńskiego pt. '' Szept wody'' poznajemy dwoje młodych ludzi po przejściach- Michaela, będącego architektem oraz właścicielem niesfornego psa i Weronikę - nauczycielkę języka niemieckiego, która samotnie wychowuje czteroletnią córkę. Obojga tych bohaterów łączy mroczna przeszłość i kiedy dochodzi między nimi do spotkania, ich życie całkowicie się zmienia...

Choć czasami nie rozumiałam zachowań głównej bohaterki książki, bardzo ją polubiłam :). Michael natomiast to tajemniczy mężczyzna, który ma w sobie dużo uroku.

W książce szczególnie spodobał mi się jej prosty i zrozumiały język, kreacja bohaterów oraz przedstawienie w sposób delikatny tematyki białaczki.  Wielu pacjentów onkologicznych umiera, gdyż nie jest w stanie dożyć przeszczepu. Dzieje się tak dlatego, że bardzo nie wiele mówi się na temat tego, jak w rzeczywistości wygląda procedura oddania szpiku kostnego.
Cieszę się, że Jacek Łopuszyński zwrócił w swojej książce na ten temat uwagę.

Myślę, że wielu czytelników będzie zachwyconych tą lekturą. Nie jest to prosty romans, lecz zdecydowanie o wiele więcej. Zdecydowanie warto pochylić się nad tą pozycją książkową aby dowiedzieć się o czym szepcze woda. :) 

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novaeres 



fot. Katarzyna Oberda










11.12.2017

Jennifer E. Smith '' Odległość między Tobą, a mną ''- recenzja

 Na kartach powieści autorstwa Jennifer E. Smith poznajemy, dwójkę młodych ludzi, którzy w swoim życiu trafili na siebie zupełnie przypadkiem.
Lucy czuje się samotna w Nowym Jorku. Jej rodzice nieustannie podróżują za granicę, bracia wyjechali na studia a dziewczyna spędza wakacyjne dni samotnie na 23 piętrze apartamentowca. Owen z kolei nawet nie stara się udawać, że traktuje Nowy Jork jako swój nowy dom. Chłopak wciąż nie pogodził się ze śmiercią mamy, a stan w jakim znajduje się jego ojciec wcale tego nie ułatwia. Mieszkanie w suterenie apartamentowca i nowa szkoła również nie czynią życia w Nowym Jorku łatwiejszym. Nieoczekiwana awaria prądu w całym mieście na krótką chwilę zbliża do siebie Lucy i Owena. Chwile spędzone w windzie i kolejne, na dachu wieżowca, pozwalają im oderwać się od własnych problemów. Ale moment bliskości mija, a drogi Lucy i Owena rozchodzą się w dwa przeciwne kierunki. 

Odległość między Tobą a mną" ma w sobie pewne cechy, które mogą się wydać irytujące osobom, które nie czytają, albo po prostu nie przepadają za czytaniem młodzieżówek. Powieść Jennifer E. Smith pozostaje raczej oderwana od rzeczywistości, a momentami odrobinę przesłodzona. Niewielka objętość pozycji powoduje ponad to, że potencjał niektórych wątków może się wydać nie w pełni wykorzystany. I zgodzę się z wszystkimi tymi zarzutami - mam wrażenie, że gdyby Jennifer E. Smith zdecydowała się dopisać kilkadziesiąt (a może nawet więcej) stron, cała historia Lucy i Owena tylko by na tym zyskała. Moglibyśmy nieco dłużej pochylić się nad tym co tak wyjątkowego było w tych spędzonych razem chwilach, że wpłynęły na ich przyszłe relacje i pozwiedzać razem z bohaterami zakątki Stanów Zjednoczonych i Europy. 

To powiedziawszy, „Odległość między Tobą a mną" rzeczywiście idealnie wpasowała się w moje aktualne oczekiwania i od dawna tak lekko i przyjemnie nie płynęło mi się przez jakąś historię. Opowieść o losach Lucy i Owena ma taki niesamowicie wakacyjny klimat - zarówno przez wątek zauroczenia, podróży bohaterów, jak i motyw wysyłanych do siebie nawzajem pocztówek (chyba mój ulubiony) - a sama fabuła, jak i pewne przerysowanie niektórych scen, choćby otwierająca powieść, w której Nowy Jork zostaje pogrążony w ciemności, a dwójka głównych bohaterów zostaje uwięziona w windzie, przywodzi mi na myśl scenariusz komedii romantycznej.

Podoba mi się także w prozie Jennifer E. Smith to, że chociaż relacja Lucy i Owena wyraźnie odgrywa pierwsze skrzypce w fabule, nie jest jedynym związkiem emocjonalnym zarysowanym na kartach powieści. Rodzice są obecni w historii, a autorka buduje wokół ich postaci ciekawe wątki. Rozczulała mnie troska Owena nad ojcem i jego wątpliwości odnośnie podjęcia dalszej edukacji przez wzgląd na to, że wtedy zostawi go samego ze swoją żałobą. I naprawdę doceniam zarysowanie nieco skomplikowanej relacji Lucy z rodzicami i prostotę lekcji jaką stara się przekazać Jennifer E. Smith - że nikt nie zawalczy za nas o nasze dobro i czasami na głos trzeba wyrazić pragnienie zmian. I szkoda, ze autorka nie znalazła miejsca dla rozwinięcia tych tematów jeszcze szerzej.

Powieść Jennifer E. Smith to ciepła, wakacyjna i niemalże filmowa opowieść, która wzbudziła we mnie pozytywne uczucia. To taka ciepła, wakacyjna i niemal filmowa opowieść, która wprowadziła mnie w letni nastrój i rozbudziła 
Jest to moim zdaniem, literatura idealna dla tych, którzy lubią romantyczne klimaty :)
fot. Katarzyna Oberda



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu  Bukowy Las





Mariette Linstein '' Sekta z wyspy mgieł'' - recenzja

Na kartach powieści autorstwa Mariette Linstein '' Sekta z wyspy mgieł'' poznajemy Sofię, która już od samego początku nie miała łatwego życia. Po nieudanym związku, wpadła w ramiona sekty.

Chociaż początkowo nie traktuje tej decyzji w sposób wiążący, z każdym dniem coraz bardziej wciąga się w wir środowiska, w które została wciągnięta.
Książka jest w dużej mierze opowieścią autobiograficzną, która zyskuje dzięki  swojej autentyczności. Jak się okazuje, cała opowieść jest oparta na osobistych doświadczeniach autorki, która przed laty uciekła ze środowiska scjentologicznego.


W książce w szczególności spodobał mi się żywy sposób opisywania mechanizmów psychologicznych, jakimi posługuje się sekta - począwszy od głoszonych nauk, stopniowego mamienia i wtajemniczania w jej życie nowych członków, po całkiem prozaiczne i codzienne czynności.

Thriller niewątpliwie przez dłuższy czas trzyma w napięciu- zwłaszcza moment trafienia młodej dziewczyny do sekty, funkcjonowania w niej i niepewności związanej z przyszłością.
Książka napisana jest prostym i zrozumiałym dla czytelnika językiem co sprawia, że dobrze się ją czyta.

Dodatkowym atutem powieści, jest piękne ukazanie przez autorkę, malowniczej przyrody otaczającej tytułową wyspę.


Książka stanowi interesujące źródło informacji na temat funkcjonowania organizacji, jakimi są sekty.
Autorka, pięknie ujawnia jak druzgoczące w życiu osobistym mogą być skutki związania się z tego typu ruchami.

Książkę, zdecydowanie polecam każdemu, niezależnie od wieku. Uważam, że jest to lektura warta przeczytania również przez młodzież, w celu uświadomienia jej o możliwych, czyhających w dzisiejszym świecie zagrożeniach.

fot. Katarzyna Oberda



Wydawnictwo : Bukowy Las
Tytuł oryginału: Sekten Pa Dimon
Tłumaczenie : Urszula Pacanowska - Scoqqvist
Data wydania : 10 maja 2017
liczba stron : 544







Jorge Fernandez Diaz '' Sztylet''- recenzja

Na kartach thrillera, autorstwa Jorge Fernandez Diaz'a poznajemy Stokrocia, pracującego dla argentyńskich służb specjalnych.Zadaniem mężczyzny jest ochrona prawniczki Nurii Menedez Lugo. W międzyczasie okazuje się jednak, że w ''brudne interesy'' zamieszane są również ważne osoby. 
Przystępny, lekki, choć czasami wulgarny język autora sprawił, że książkę czytało mi się dobrze. Jeżeli chodzi o akcję, podobało mi się to, że wątki bardzo szybko się zmieniały.Mroczny sposób ukazania Buenos Aires, sprawił że odczuwało się klimat powieści i można było poczuć się tak, jakby było się częścią opisywanych w książce wydarzeń.
Główny bohater powieści, Stokroć choć jest postacią bardzo irytującą, da się lubić. Dzięki swojej przeszłości ( żołnierz) jest inteligentnym twardzielem, który nie boi się nikogo, a tym bardziej nie wykonuje w sposób mechaniczny niczyich rozkazów i umie świetnie ominąć wszelkie konwenanse.
Jest też bohaterem typowo ludzkim, który odczuwa prawdziwe emocje... .
Dzięki bardzo dokładnemu, a wręcz dziennikarskiemu, podejściu autora poznajemy na przykład nazwy ulic, co ułatwia nam śledzenie bohaterów oraz urealnia tę historię.
Pomysł autora na książkę, uważam za bardzo dobry.  Bardzo spodobała mi się kreacja bohaterów, pomysł autora, język i momenty, w których akcja zdecydowanie przyspieszała.Zdecydowanie polecam tą pozycję każdemu, kto choć trochę lubi  thrillery i powieści akcji.
Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bukowy Las 
fot. materiały wydawnictwa


Tytuł: Sztylet
Tytuł oryginału: El puñal
Autor: Jorge Fernández Díaz
Wydawnictwo: Bukowy Las
Korekta: Iwona Gawryś
Przełożyli: Joanna oraz Grzegorz Ostrowscy
Wydanie: I
Oprawa: miękka (ze skrzydełkami)
Liczba stron: 486
Data wydania: 29.03.2017
ISBN: 978-83-8047-041-9











6.12.2017

John Powell '' Dlaczego boję się kochać?'' - recenzja

Ciężko jest wyobrazić sobie życie bez miłości, bowiem człowiek to istota stworzona do miłości, a to uczucie powoduje instynktowne pragnienie bycia z osobą, która wprowadza nas w stan euforii.
 Kiedy kochamy świat wydaje się lepszy i piękniejszy, niestety bywa i tak, że niektórym ludziom niedana jest swoboda miłości, spowodowana lękami, uprzedzeniami i innymi wieloma złożonymi czynnikami.

John Powell w swojej książce „Dlaczego boję się kochać?” próbuje odpowiedzieć na pytania skąd bierze się obawa przed miłością jak również dlaczego boimy się powiedzieć kim naprawdę jesteśmy i co czujemy. Autor jest emerytowanym profesorem teologi, cenionym wykładowcą, nauczycielem i działaczem pro–life, a także twórcą wielu książek teologicznych i psychologicznych. 

 Autor próbuje naświetlić problem tłumionych emocji, tłumaczy mechanizmy rządzące naszym wewnętrznym światem, podkreśla rolę pierwszych siedmiu lat życia, bo w końcu kto jak nie rodzice uczą dziecka miłości, kierunkują go i poznają z otoczeniem. Poza tym nasza osobowość jest indywidualna – żadna nowość - autor porównuje ją do pąka kwiatu, który właściwie pielęgnowany i dokarmiany rozwinie się w cudowny okaz, tak też jest z dziećmi i mocą rodzicielskiej miłości. 
Autor porusza również temat mechanizmów obronnych oraz ukazuje w jaki sposób tworzymy maski, za którymi ukrywamy swoje prawdziwe ”Ja”, obawiając się, że kiedy odkryjemy karty, przestaniemy być atrakcyjni lub też zostaniemy zranieni. 

John Powell próbuje nauczyć nas akceptacji i właściwej komunikacji międzyludzkiej, co mu się dobrze udaje. 
„Dlaczego boję się kochać?” to pozycja literacka dla szczególnie wytrwałych, lub dla osób które błyskawicznie potrzebują odpowiedzi, opracowanie jest niewielkie więc przeczytanie tej książki nie zajmie wiele czasu, a być może naświetli wiele ważnych kwestii. Książkę przeczytałam z najwyższą przyjemnością i  zdecydowanie polecam ją każdemu, niezależnie od tego czy kocha już od lat, czy jest dopiero na etapie zakochania.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa PROMIC





























Amanda Prowse '' Córka doskonała''-recenzja

Choć jest to moje pierwsze zetknięcie się z literaturą Amandy Prowse, mogę powiedzieć że jest bardzo przyjemnym doświadczeniem.

Na kartach powieści pt. '' Córka doskonała'' mamy przyjemność poznać  Jacks, będącą 36-letnią mamą dwójki dorastających dzieci, żoną zakochanego do szaleństwa w niej mężczyzny, opiekunką schorowanej matki, z którą więź pozostawia wiele do życzenia i właścicielką zbyt małego na posiadanie wymarzonej oranżerii domu.

Los całej rodziny ma się odmienić za sprawą starszej córki Jacks- Marthy, której można by powiedzieć, matka szczegółowo zaplanowała życie.

Życie ma to do siebie, że czasami pisze różne scenariusze, często kpiąc sobie z ludzkich pragnień. Tak stało się również w tym przypadku.
Młoda dziewczyna, powieliła schemat życia matki, zachodząc w ciążę u schyłku szkoły średniej.

Przerzucanie swoich niezrealizowanych marzeń i ambicji na dzieci to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą zrobić rodzice względem dzieci.
Amanda Prowse, bardzo pięknie ukazała to w '' Córce doskonałej''oraz poruszyła bardzo ważny problem nie umiejętności doceniania tego, co się już posiada. Przykład Jacks, bardzo pięknie pokazuje jak łatwo można się w tym wszystkim zatracić.
Obwinianie innych za własne błędy, nigdy nie ma prawa skończyć się dobrze. Przeszłość jest przeszłością i tak naprawdę nic do teraźniejszości nie wnosi.

Przyznaję, że książka bardzo mi się spodobała i z czystym sumieniem polecam ją każdemu, ze względu na życiowy, trudny i niejednoznaczny w odbiorze przekaz.

„Jak się kocha mocno, właśnie to trzeba zrobić – zostać bez względu na to, jak może być ciężko”

fot. materiały wydawnictwa






5.12.2017

Kopciuszek we współczesnym świecie czyli recenzja książki Elizabeth Craft, Shea Olsen ''Flower. Jak kwiat''.

„Dlatego właśnie obiecałam sobie jedno: żadnych chłopaków, żadnych imprez w sobotnie wieczory, żadnego balu maturalnego […]

Nie pozwolę, by k t o k o l w i e k mnie powstrzymał.

Tak mówiłam, zanim wszystko się zmieniło.

Zanim pojawił się on.”
  Chyba nie ma kobiety, która jako mała dziewczynka nie marzyłaby o księciu z bajki.Mimo upływu czasu i dorosłości odbierającej ludziom wiarę w realizację nieprawdopodobnych wizji. W głębi każdej z nas, tak naprawdę kryją się marzenia.
 Co zatem powiecie na książkę, która uwspółcześnia stare baśnie, powieść, w której skrywana pod kloszem niewinności nastolatka trafia na chłopaka, o którym nie odważyłaby się nawet pomarzyć? Lubicie historie o miłości, w których uczucie nagina pewne granice i burzy mury?  W takim razie zapraszam, na recenzję  „Flower. Jak kwiat”.


Na kartach powieści poznajemy osiemnastoletnią Charlotte, która ma jasno wytyczone plany na życie- nauka, studia i kariera. Wychowywana  przez babcię, biorąc pod uwagę rodzinne perypetie, postanowiła, że nie powieli błędu swoich bliskich i dlatego nie rozglądała się za chłopakami i przelotnymi przygodami.

W pewnym momencie jej dotychczas poukładanego życia, los spłatał dziewczynie figla w postaci próbującego o nią zabiegać mężczyzny, który nie zdradził przed dziewczyną swojej prawdziwej tożsamości, ponieważ przeszłość dotkliwie go nękała.

Książka napisana przez Elizabteth Craft oraz Sheę Olsen pokazuje nie tylko piękno miłości, ale przede walkę z trudnościami pojawiającymi się na jej drodze.
Ponadto książka niesie ze sobą przesłanie dla czytelników- Pieniądze i sława nie są najważniejsze. Najważniejszą wartością jest wartość drugiego człowieka, a w obliczu prawdziwego uczucia nie ma granic nie do pokonania.

Chociaż stosunkowo nie lubię aż tak przesłodzonych historii, ''Flower. Jak kwiat'' jest jedną z takich, które bardzo mi się podobały. Wzruszająca, niewinna i magiczna jednocześnie. Wciągająca i powodująca czytelniczy niedosyt. Zdecydowanie polecam wszystkim tym, którzy lubią i nie boją się marzyć.

Za możliwość zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu 
fot. materiały wydawnictwa




1.12.2017

Recenzja książki '' Improwizator'' Hans Christian Andersen

Hans Christian Andersen, większości nam kojarzy się z baśniami dla najmłodszych, należącymi do klasyki literatury dziecięcej.
Na kartach książki, jako czytelnicy mamy przyjemność poznać chłopca imieniem Antonio, który obdarzony jest anielskim głosem i talentem do tworzenia poezji na zadany mu temat.
Podstawą do napisania powieści była podróż Hansa Christiana Andersena do Włoch.
Autor książki posługuje się niezwykle zrozumiałym językiem i stosuje narrację pierwszoosobową dzięki czemu pozwala czytelnikowi na dogłębne poznanie bohatera, jego sposobu postrzegania świata oraz osób w nim występujących. Na samym początku powieści możemy dostrzec jak bardzo chłopiec jest wyjątkowy na tle innych dzieci. Wyjątkowości dodaje mu wychowanie w silnej wierze i kierowanie swojej twórczości ku Bogu.

Za pomocą oczu narratora Hans Christian Andersen odkrywa piękno słonecznej Italii, czyta dzieła Dantego, wdrapuje się na Wezuwiusza, podziwia piękne obrazy, słucha cudnych występów włoskich twórców i na święto Świętego Peregryna,bierze udział w święcie kwiatów.

Można bez wątpienia powiedzieć, że talent który posiadał oraz jego dziecięca dojrzałość, pochodziły od samych niebios.

Mały, tytułowy bohater książki w swoim życiu niejednokrotnie doświadczał skrajnych emocji, związanych z rzucaniem go przez los raz w ubóstwo, a raz w przepych. Gdy wielu innych ludzi mogło by się załamać, mały Antonio, mimo przeciwności losu nie zrezygnował z wiary w Boga.

Ponieważ książka napisana jest prostym i zrozumiałym językiem, dobrze się ją czyta. Sam styl autora powieści, przesączony jest darem kreowania niemalże realistycznych obrazów.
Improwizator przepełniony jest smakami, zapachem oraz barwami słonecznej Italii, dzięki czemu Hans Christian Andersen pobudza wszystkie zmysły czytelnika.

Improwizator jest powieścią, która zafascynowała mnie od samego początku. Zdecydowanie polecam ją każdemu czytelnikowi, niezależnie od tego czy jest romantykiem lubiącym poezję i Italię, czy nie.

Za możliwość zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG

fot. materiały wydawnictwa








Recenzja książki Rosemary Sullivan '' Córka Stalina''

Powieść autorstwa Rosemary Sullivan pt. '' Córka Stalina'' należy do jednej z trudniejszych powieści jakie miałam przyjemność dotychczas przeczytać.
Na katach powieści poznajemy nie tylko trudną historię życia tytułowej córki Stalina - Swietłany Ałłiłujewej, ale także jej matki Nadieżdy, która popełniła samobójstwo, gdy córka miała sześć i pół roku. Podczas czytania powieści, można odnieść wrażenie, że do tego  tragicznego czynu kobietę popchnęło nie tylko małżeństwo z dyktatorem, ale całe z nim życie.

W ZSSR Stalin był postacią, która uczyniła ze Związku Radzieckiego supermocarstwo i wygrała wojnę z nazistami.
Dla większości jednak była to osoba, będąca potworem odpowiedzialnym za lata terroru i gułagów.

Córka Stalina, Swietłana przez całe życie żyła ze świadomością bycia w cieniu ojca, który wyrządził innym tak wiele zła.

"(...Gdziekolwiek nie pojadę - na jakąś wyspę czy do Australii - i tak będę politycznym zakładnikiem nazwiska mojego ojca(...) " - [str.13] 

Dzięki czystkom, które Stalin przeprowadził w latach trzydziestych, ucierpieli nawet jego krewni, którzy zostali aresztowani lub straceni jako wrogowie obowiązującego wtedy systemu politycznego.
Oznacza to, że nikt - nawet z najbliższego otoczenia dyktatora nie mógł czuć się bezpiecznie.

Stalin, jako ojciec nie oszczędzał nawet swojej córki i jej ukochanego, skazał na 10 lat ciężkiej pracy w gułagu.

Z książki napisanej przez Rosemary Sullivan dowiadujemy się, że nawet śmierć Stalina, nie wiele zmieniła w państwie rosyjskim, w którym dochodziło do jeszcze bardziej tragicznych zdarzeń, niż za jego życia.
Przyjaciele Swietłany z kręgów literackich trafiali do obozów pracy, natomiast jej kolejny wybranek serca mimo, iż był umierający stał się ofiarą kolejnej rozgrywki politycznej. Dziewczynie zabroniono go poślubić.

Kiedy dziewczyna osiągnęła 41 lat, uznała, że jest to najlepszy moment na opuszczenie ZSSR i poprosiła ambasadę amerykańską w New Delhi o azyl polityczny. Było to podyktowane poszukiwaniem bezpieczeństwa i wolności, których tak bardzo jej przez całe życie brakowało.

W Ameryce, spełniła się jako pisarka, wydając '' Dwadzieścia listów do przyjaciela'', będących jej pamiętnikiem z 1963 roku. 

W końcu kobieta układa sobie życie rodzinne, jednak żadne z jej małżeństw nie przetrwało próby czasu. W wieku 45 lat urodziła Olgę, która choć trochę wypełniłą pustkę w jej sercu i tęsknotę za starszymi dziećmi pozostawionymi w Moskwie- synu Józefie i córce Katii. Służby KGB przez piętnaście lat zabraniały jej kontaktu z nimi.


Na kartach książki dowiadujemy się, że Swietłana opowiada o licznej rodzinie  w której się wychowała, czyli swoim przyrodnim rodzeństwie z pierwszego małżeństwa Stalina.
Jako dziecko zawsze była posłuszna ojcu z którym starała się mieć  nie wiele wspólnego, gdyż nie uznawała stosowanej przez niego przemocy.
Pomimo surowej dyscypliny, mile wspomina lata w których wraz z matką, jeszcze za jej życia mieszkała  w pałacu.

Wbrew pozorom, pomimo krzywd jakie Stalin wyrządził innym ludziom, troszczył się o swoją córkę, dla której po śmierci żony stał się ogromnym autorytetem. Mimo okoliczności, starał się być dobrym ojcem dla wszystkich swoich dzieci.


'' Córka Stalina'' to biografia Swietłany Ałłiłujewej, która niejednokrotnie była świadkiem brutalności swojego ojca. 
Fakt, iż bezustannie sprzeciwiała się ojcu, broniąc wartości w które wierzy świadczy o tym, że wbrew całemu złu, którego doświadczała była silną kobietą.

Atutem książki, jest lekkie pióro autorki, która sprawnie porusza trudne i bolesne tematy.
Lektura z pewnością zmusza do refleksji, intryguje i wyjaśnia wiele nieznanych faktów związanych z tematyką II Wojny Światowej, wobec których nie można przejść obojętnie.
Listy przytoczone w książce, pokazuję jakie relacje naprawdę łączyły ludzi ze sobą. Bardzo ważne są też zdjęcia, które pozwalają czytelnikowi na przeniesienie się w czasie do tamtych wydarzeń.

Gorąco polecam tą pozycję książkową wszystkim czytelnikom. Warto po nią sięgnąć, niezależnie od tego czy lubi się tematykę biograficzno- historyczną.
Książkę zrecenzowałam dzięku uprzejmości Wydawnictwa Znak Horyzont


fot. materiały wydawnictwa